Dobre otwarcie to dla wielu twórców kluczowa kwestia przy planowaniu albumu. Pierwsze wrażenie trudno powtórzyć. Zespołowi midi 4 wystarcza zaledwie kilka minut, aby oczarować słuchacza, zadziwić różnorodnością artykulacji, zauroczyć melodią, czy zbudować niezwykły nastrój. Od pierwszych taktów jesteśmy na granicy odrealnienia, gdzieś między jawą i marzeniem sennym. Zgodnie z intencjami Maliny Midery, która tę płytę wręcz wyśniła: „«Cats, Dogs and Dwarfs» została zainspirowana snami, bajkami, baśniowością i opowieściami na dobranoc. Często podczas procesu kreacji myślę takimi obrazami”, tłumaczy pianistka.
Pomimo onirycznego brzmienia i kontemplacyjnych momentów nie jest to zestaw kołysanek, ale płyta o dużym temperamencie, świadcząca o sporej erudycji muzycznej jej twórców. Ciepły, przytłumiony tembr tenorowego saksofonu (Szymon Kowalik) w kilku pierwszych taktach roztacza kameralną, vintage’ową aurę otwierającego płytę „It’s Okay Not To Sleep”. To wystarczy, aby przed oczami wyświetliły się czarno-białe kadry z polskich filmów z lat 60. Dołączają kolejne instrumenty, równie subtelne i powściągliwe: perkusja (Alana Kapołki), kontrabas (Szymona Zalewskiego) i fortepian Midery. Liderka wyznacza kierunek, w jakim rozwija się kompozycja. Początkowo lakoniczna i impresyjna, z czasem nabiera większej ornamentacji i wigoru, aby finalnie wybrzmieć charyzmatycznym crescendo. Gdybym słuchał tej muzyki w ciemno, szukałbym na okładce logo Polish Jazz. Lakoniczność i filmowość Komedy, temperament Trzaskowskiego to, jak mi się wydaje, istotne punkty odniesienia dla midi 4.
Choć mamy do czynienia z debiutem fonograficznym, trudno uznać midi 4 za żółtodziobów. Cała czwórka muzyków jest od lat blisko związana z trójmiejską sceną skupioną wokół wydawnictwa Alpaka. Midera przybyła na Pomorze z Łodzi, gdzie ukończyła liceum muzyczne i stawiała pierwsze improwizatorskie kroki podczas lokalnych jam sessions. Studia ukończyła w Gdańsku na wydziale fortepianu jazzowego, gdzie jej nauczycielami byli Sławomir Jaskułke i Włodzimierz Nahorny. Obecnie studiuje w duńskiej Rytmisk Musikkonservatorium – uczelni, przez którą przewinęła się już cała plejada muzyków będących obecnie siłą napędową młodej polskiej sceny muzyki kreatywnej i jazzowej. „Przez lata muzycznej edukacji w Polsce żyłam w poczuciu, że to, co nie jest jazzem lub klasyką, jest muzycznie mniej wartościowe, niewarte uwagi. Dopiero w Danii zrozumiałam, że nie istnieją takie podziały, możesz twórczo eksplorować każdy interesujący cię gatunek. To studia, które uczą pewności siebie i pomagają budować własną tożsamość artystyczną” – argumentuje Midera, która jeszcze przed wyjazdem do Skandynawii udzielała się na klawiszach w składzie funkowego kolektywu Klawo.
midi 4, „Cats, Dogs and Dwarfs”, Alpaka Recrods 2024Z gdańską Akademią i trójmiejską sceną improwizowaną związani są również Zalewski i Kowalik. Ten drugi tak jak Midera kontynuował edukację muzyczną w Danii, dokładniej na Syddansk Musikkonservatorium w Odense. Podczas tego pobytu wraz z pianistką i dwójką lokalnych muzyków współtworzył kameralny Kowalik & Midera Quartet, wydając w roku 2022 płytę „Mibokoch”. Z kolei perkusista Alan Kapołka (El Topo, Artificialice, Ziemia) pochodzi z Tychów, ale od lat jest twórczo związany z Gdańskiem.
Midi 4 porusza się w dość krótkich jak na standardy jazzowe, kilkuminutowych formach. „Cats, Dogs and Dwarfs” to album koncepcyjny, sprawnie skomponowany, a biegłość przechodzenia pomiędzy kolejnymi odsłonami jazzowej ekspresji jest jednym z jego głównych atutów. Słychać to choćby w moim ulubionym „Snussland”, gdzie subtelna melodia zainicjowana przez saksofon i dołączający do niego fortepian przechodzi w tryb zespołowy, aby w miejsce kulminacji zaproponować słuchaczowi moment wyciszenia. Dalej oszczędne frazy kontrabasu ogniskują napięcie, które narasta aż do powrotu głównego tematu granego już wspólnie.
Motywy melodyczne płynnie i błyskotliwie przeplatają się na „Cats, Dogs and Dwarfs” z subtelną sonorystyką, a następujące po sobie momenty wyciszenia i kulminacji nadają muzyce kwartetu niezwykłą dynamikę. Dzieje się to zarówno w skali pojedynczej kompozycji, jak i całej płyty. A przecież jest tu także miejsce na fragmenty improwizacji, kameralne dialogi instrumentów (zwróćcie uwagę choćby na duet perkusji i irlandzkiego fletu, po który okazjonalnie sięgnęła liderka w „Kormoranach”) i solowe wątki zarezerwowane dla każdego z instrumentalistów. Niezwykłe wrażenie robi na mnie skupienie muzyków, ich elegancka artykulacja, potencjał aranżacyjny, kompozytorski polot oraz powściągliwość, które sprawiają, że próżno tu szukać ślepych zaułków, niezdecydowania czy wchodzenia sobie w drogę. W midi 4 nie chodzi o instrumentalne popisy i krzykliwość, ale o przestrzeń na oddech, zamyślenie i pozostawienie słuchaczowi jakiegoś niedopowiedzenia.
Pośród skrupulatnie skomponowanych utworów, które stanowią kanwę albumu, pojawiają się trzy krótkie fragmenty – wycinki improwizacji, które zespół nagrał podczas realizacji albumu w łódzkim Tonn Studio. „How To Be An Adult I i II” oraz „Wypić szklankę Drogi Mlecznej” wprowadzają w strukturę płyty dodatkowe poruszenie, nadają całości rozmach oraz koloryt. Tego ostatniego głównie za sprawą organów Hammonda, do którego wyraźną słabość ma Midera. Jej potoczyste i pełne werwy partie odsyłają mnie do muzyki Wojciecha Karolaka. A skoro kontekst Polish Jazz co chwila przewija się podczas odsłuchu tej płyty, to czas przywołać nazwisko innego wybitnego kompozytora i pianisty, Andrzeja Trzaskowskiego, którego muzyka była dla liderki inspiracją i istotnym punktem odniesienia. „Słuchałam go bardzo dużo, zwłaszcza płyty «Seant» (1965). Zresztą na tej płycie grał także mój nauczyciel z gdańskiej Akademii, Włodzimierz Nahorny (saksofon altowy), z którym bardzo dużo o niej dyskutowaliśmy”.
Unosząca się nad całym albumem aura lat 60. to też zasługa zjawiskowego brzmienia, które eksponuje walory melodyczne i kompozycyjne wyrafinowanie „Cats, Dogs and Dwarfs”, a przy tym pochłania słuchacza od pierwszego taktu. Barwne, plastyczne dźwięki o delikatnie rozmytych konturach, uwodzące każdym pojedynczym tonem są wynikiem rejestracji materiału na taśmie oraz użycia subtelnych efektów taśmowych podczas miksu, za który odpowiedzialny jest Albert Karch – kolejny utalentowany muzyk z „pokolenia Rytmisk Musikkonservatorium”, a także coraz ciekawszy masteringowiec.
Czy po przesłuchaniu „Cats, Dogs and Dwarfs” wiemy już, jak być dorosłym? Z pewnością wiemy, jak w młodym wieku zostać dojrzałym muzykiem. Dynamicznie rozwijająca się polska scena jazzowa jest w dobrych rękach, jeśli za jej wizerunek będą odpowiadać artyści i artystki tak wrażliwi, obdarzeni wyobraźnią, świadomością muzyczną i znajomością źródeł jak Midera i jej band. To pokolenie, które już na tak wstępnym etapie twórczości wydaje się zdolne do ustanawiania nowych kanonów w muzyce jazzowej.